Książka powinna być niczym egipska piramida i odsłaniać swoją naturę kawałek po kawałku, bo tylko wtedy jej czytanie będzie sprawiać przyjemność. Dobrze byłoby także, gdyby umiała wzbudzić skrajne emocje, bo wtedy mocniej zapada w pamięć.
Dlaczego ta książka zyskała sobie tylu zwolenników?
Po pierwsze porusza i to w sposób nietuzinkowy temat tabu, o którym większość społeczeństwa wolałaby nie pamiętać. Poza tym oprócz elementów trzymających w ciągłym napięciu posiada wątek metafizyczny, który staje się tak naprawdę powodem wszystkich rozterek i przemyśleń osób, które miały z nim kontakt. Po trzecie Zielona Mila Stephena Kinga w sposób jasny i klarowny daje czytelnikowi do zrozumienia, że sprawiedliwość nie zawsze triumfuje. Jednak jakże może być inaczej, jeśli jej opiekunka Temida ma zawiązane oczy i wydaje wyroki na oślep.
Największe trudności podczas czytania?
Na pewno fakt, że jej autor miesza ze sobą wątki teraźniejsze i przeszłe. W związku z tym czytelnik musi być czujny, by nie stracić kontekstu narracyjnego. Drugi kłopot to ten, że książka jest naszpikowana scenami przemocy i egzekucji. Jednak odbiorca musi jakoś przez nie się przedrzeć, w końcu więzienie Cold Moutain to nie sanatorium. Od początku wiadomo, że wszystkich jego mieszkańców czeka ten sam los, czyli krzesło elektryczne zwane Iskrówką. Autor Zielonej Mili lubuje się także w opisach otoczenia więźniów, które tak naprawdę niewiele wnoszą, a na pewno nie posuwają akcji naprzód. Gdy już się przez nie jakoś przebrnie, lektura książki staje się całkiem przyjemna.